Tego wieczoru dałem sobie spokój z obietnicami jakie składa miasto nocą. Zawierzyłem potrzebie poczytania, może napisania czegoś. Zostałem w domu, wpatrzyłem się w mrok okna. W czarnym lustrze odbijał się cały pokój. Zawisłem w tej poświacie wysoko nad ulicami.
Temat przyszedł chwilę później. Przebrał się za starszego mężczyznę. Nieśpiesznego, z torbą przez ramię, lekko kulejącego. Odległość dwustu kroków pokonywał przez pół godziny. Pół godziny kibicowałem mu w tym bezsensownym wyścigu, obserwując go zza ostrza szyby. Wróci do domu, utonie w fotelu i świat o nim zapomni.
Ku jego pamięci wychylam kielich Chianti Classico ANTICHI BORGHI 2006 docg. Wino jeszcze nie-tak-stare jak nasz champion, lecz równie nieprędkie. Nie stawia oporu, ale jeszcze się nie poddaje. Wino ma w sobie wspomnienie owocu – kompotu z truskawek u babci, garść ziół, trufli, smugę skórzanego rzemienia. Jest miękkie jak zmarszczka i gładkie jak pupa – tym uwodzi, tym intryguje. Zdaje się być pogodzone z faktem, że za chwilę zniknie w fotelu moich trzewi i świat o nim zapomni. Ale zanim to nastąpi, mamy dla siebie jeszcze pół godziny.
[fb_button]
