O winie

Lipa

Na środku podwórka rośnie lipa. Tak wysoka, że ptaki lądujące na jej szczycie mają w zasięgu wzroku cały świat. Tak pachnąca, że pod jej rozłożysty abażur zleciały na sabat najdorodniejsze królowe-matki z licznym pszczelim zastępem. Ziemia wokół drży poruszona owadzią aktywnością.

Pod lipą zasiadła cała rodzina. Bez skrzydeł, całkiem ludzka. Nowo narodzone najmłodsze pokolenie, młodzież już-na-wakacjach, kuzyni, wujkowie, babcie i dziadkowie. Grill rozgrzany do czerwoności łuszczy się płatami karkówki i kaszanki. Szklaneczki w związku z upałem parują w wyjątkowym tempie.

Przy akompaniamencie pszczelich żądełek ukłuliśmy pomysł małego, rodzinnego jam session. Tak się złożyło, że w 2005 roku rozszalała Katrina zrzuciła na nas arsenał instrumentów ulicznej orkiestry z Nowego Orleanu, od tego czasu, od czasu do czasu pogrywamy sobie by nasmarować instrumenty. Wujkowie na basach, kuzyni na trąbach, dzieci zaplątane w struny. Co to był za koncert!..

Są takie wina, które wprawiają grunt pod nogami w ruch. Ziemia zaczyna pulsować rytmicznie, dając wrażenie ładu i równowagi (np.: hiszpańskie Matsu El Viejo z regionu Toro – to wino wymaga oddzielnego tekstu). Niestety tym razem takich win nie uraczyliśmy. Co najwyżej lekko szturchnęły żołądkiem. Ani chilijski króliczek Jack Rabbit Sauvignon Blanc (przesłany do degustacji przez Żabkę) – chwiejne, kwaśne, choć schłodzone orzeźwiaja; ani francuski Costieres Pomerols Beauvignac Merlot-Cabernet Sauvignon Pays d’Oc IGP (zakup własny) – rześkie ale dość płaskie, skąpi owocu; ani włoskie Chianti Montespertoli Le Prode del Chiu docg (zakup własny) – fajne, proste, ale płyt tektonicznych nie rusza.

Dziś natomiast w wybrzmiewającym jeszcze echu VII Konwentu Polskich Winiarzy zagram solówkę na kieliszku RoDo z Winnicy Płochockich. Będzie trzęsienie , czy raczej lipa?
 
LampkaWina_lipa_1
[fb_button]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *