Street art wyciągnął sztukę na ulicę, pokrył nią mury, billboardy, pojazdy. Miasto stało się płótnem i galerią, a jego mieszkańcy – widownią. Sztuka ulicy jest publiczna, dostępna, codzienna. Może to być kolorowe graffiti, plakat, naklejka w tramwaju, działania partyzanckie i happeningowe, czy konceptualne hasło na ścianie (jedno z moich ulubionych pokrywa elewację budynku obok kamienicy, w której mieszkam – ktoś napisał: Przepiszę całe miasto).
Jednak zanim street art awansował do rangi sztuki przez duże Sz, jego akty długo interpretowane były jako wandalizm. Obecnie wielu artystów działających w strefie publicznej cieszy się nie mniejszą popularnością i uznaniem, niż artyści wystawiający swoje prace w sterylnych przestrzeniach galerii (któż nie słyszał o Banksym?). Mało tego – artyści ulicy zapraszani są do współpracy przez największe, światowe marki (tzw. ambient marketing). Producenci wina podążają za trendem. Jakiś czas temu dostałem przesyłkę od Campo Viejo – butelkę Reservy 2009 wraz z piękną grafiką autorstwa Okudara (streetartowca z Hiszpanii) i Remeda (streetartowca francuskiego pochodzenia).
Twór wybucha kolorami, obłe kształty przelewają się jak wino po papierze, przenikają wzajemnie z kanciastymi figurami tworząc kubistyczno-futurystyczną kompozycję. Część elementów jest figuratywna – ludzkie głowy, oczy, ciała, pnie drzew, kałuże; część detali jest abstrakcyjna. Trudno mi jednoznacznie ocenić jaką techniką grafika została naniesiona na papier, tak czy inaczej pierwowzór powstał na ścianie.

Podobnie jak street art udostępnił sztukę dla szerszego kręgu odbiorców, tak mam wrażenie Campo Viejo próbuje odczarować wino jako coś elitarnego, od święta (aktualnie też jest to trendem). Współpraca z Okudą i Remedem jest ciekawym posunięciem (nie oceniam strategii marketingowej, ale jestem zwolennikiem popularyzowania sztuki). No ale dobrze, my tu gadu gadu, a wino wietrzeje – Reserva 2009 pachnie soczystą wiśnią i ciemnymi porzeczkami. Beczka zaznaczona jest bardzo delikatnie w końcówce nutami kawy i szczyptą czarnego pieprzu. Pije się je bardzo przyjemnie – nie jest za ciężkie (jak to zdarza się winom z Rioji), z lekką taniną i dobrą kwasowością. I nawet jeśli nie jest to wino wielce inspirujące, po kilku kieliszkach nabrałem ochoty, żeby wyjść z farbą na ulicę i przepisać całe miasto…
[fb_button]
