Bum! Niespełna dwa tygodnie temu urodził mi się syn. Adam Lew – wrrrar! (ryk Lwa). Mimo, iż od kilku dni nie miałem wina w ustach, czuję się wyraźnie upojony. Podejrzewam, że jestem w nie mniejszym transie niż Adaś. On po przygodzie w ciepłym łonie matki teleportował się do równoległego świata po drugiej stronie lustra. Ja – no cóż, nie bardzo wiem jaki dziś mamy dzień tygodnia, zatarła się granica pomiędzy dniem, a nocą; dobę wypełniła bezwarunkowa, piskliwa miłość.
Piszę ten tekst lewą ręką, w prawej tuląc małe stworzenie. Kruche i bezbronne. Jedynym jego orężem jest przenikliwy okrzyk, budzący trwogę porównywaną z efektem husarskich skrzydeł.
Adaś jest zwycięzcą. Wygrał w wyścigu plemników. Dopingowany przez ciotki i wujków, dotarł szczęśliwie do mety, na której czekała na niego dzielna mama i pijany szczęściem tato. Rodzice też są zwycięzcami, alchemikami – dziecko jest naszym złotym medalem.
Przysięgam, że w tej małej twarzy widzę mądrość, te małe oczy zdają się patrzeć tak rozumnie.
Trudno uwierzyć, że w rzeczywistości nieświadomy jest nawet własnego istnienia (znacznie bardziej namacalna jest ciepła, matczyna pierś, ewentualnie silne ojcowskie ramię, nie wspominając o pełnej pieluszce).
I mógłbym tak pewnie bez końca opowiadać o moich spostrzeżeniach, tak jak bez końca mogę przyglądać się nieruchomej pozie śpiącego syna. Oszczędzę więc Wam dalszych wywodów. Tym krótkim wstępem chciałem przedstawić czytelnikom Adama Lwa, z którego zdrowie wzniosę pewnie jeszcze niejeden toast.
A tak Adaś przywitał się ze światem:
PS
Niedawno Sławkowi z Enoeno także urodziło się dziecko, może poszerzymy bloga o kategorię rodzicielską, hę? 😉
[fb_button]

Gratulacje! Kiedy dwóm winnym blogerom rodzi się Ewa i Adam, jedno po drugim, wiedz, że coś się dzieje. Koniecznie musimy pójść w stronę parentingową i np. opisać sposoby wygospodarowania czasu na lampkę wina w natłoku rodzicielskich obowiązków.
Dzięki Sławek. Ładnie się złożyło. Wszystkiego najlepszego dla Ewy!
Serdeczne gratulacje dla rodziców, a młodemu zdrowia!
Dzięki Irku, dzięki.
Gratuluję Panowie!
Mnie to szczęście spotkało ponad 4 miesiące temu, więc świetnie was rozumiem;-)
👍
a ten zwycięzca to na poważnie? Zapodam go sobie w poniedziałek rano, zobaczymy czy mnie przez cały tydzień poniesie
Ja – nie na poważnie, ale obawiam się, że autor filmu wierzy w to co mówi.
Wygląda jakby wierzył. W sumie to dobrze, trzeba wierzyć w to co się robi.