Mołdawia to kraj winnic, sadów i ojczyzna legendarnych bohaterów – czytam we wstępie wielkiej księgi baśni mołdawskich. Mołdawianie wierzą, że słowa opowiadanej legendy – za sprawą morałów, inspirujących czynów i ludowej mądrości w nich zawartych – mają moc rozpraszania ciemności nocy. Wierzą, że wypowiadane słowa gawędy zamieniają się w płomień chroniący domostwa przed złymi mocami.
W niemal każdej mołdawskiej legendzie pojawia się motyw winorośli. A to żona smoka zamienia się w winny krzew kusząc strudzonego wędrowca, a to mędrzec żyjący na pustkowiu leczy z bezpłodności królową podając jej do wypicia kielich wina. Zresztą, opowiem Wam jedną klechdę, a przekonacie się sami…
Dawno, dawno temu, gdzieś w Mołdawii żył sobie starzec z żoną i trójką synów. Ow starzec bardzo pracowity, od świtu po zmierzch pracował w polu doglądając swojego dobytku. Ziemia uprawiana z uczuciem odwdzięczała się dobrym plonem, co napełniało stare serce radością.
Jedynym zmartwieniem starca byli jego synowie, który nie bardzo garnęli się do orki. Pytani przez siadów, dlaczego się tak lenią, odpowiadali, że ojciec dba o nich, że jeszcze zdążą się napracować. Aż przyszedł dzień, w którym staruszek zaniemógł, ogarnięty goryczą, że doczekał się takich próżniaków. Chwasty porosły ogród, sad zdziczał, pnącza spięły się po chacie aż po komin.
Wezwał ojciec synów i oznajmił, że przyszedł na niego czas. Smutny zapytał, jak sobie synowie bez niego teraz poradzą, skoro nie lubią i nie umieją pracować. Młodzieńcy szlochając poprosili ojca o radę. Ten w odpowiedzi zdradził im wielki sekret…
Powiedział synom, że przez lata pracy zgromadził wraz żoną bogactwo – garnek pełen złota. Zakopany jest gdzieś w ogrodzie, lecz nie pamięta dokładnie gdzie. Nakazał braciszkom odszukać skarb, a nie zaznają biedy. Ucałował każdego z synów i umarł.
Synowie wziąwszy słowa ojca do serca zaraz po pogrzebie zaczęli przekopywać ogrody, lecz niczego nie znaleźli. Zabrali się za przeszukiwanie sadów, kopiąc w nim doły głębsze niż w ogrodach – także na nic. Zaorali pola, wyciągając z nich wszystkie większe kamienie. Ale garnca nie znaleźli.
Co robić? – radzą – skoro przekopaliśmy całą ziemię, zasadźmy winorośl, żeby ziemia nie leżała odłogiem. Tak też uczynili. Nie minęło dużo czasu, a pnącza zamieniły się w dużą winnicę, dającą soczyste grona. Z gron bracia zrobili wino słynne na całą okolicę. Sam król posyłał posłańców po zapasy do królewskiej piwniczki.
Po latach bracia zgodnie stwierdzili, że nie na próżno przekopali całą ojcowiznę. W końcu znaleźli ukryty w niej skarb, o którym opowiedział im starzec.
…
Póki powieść się snuje, a ogień się pali, póty kielich pełny być musi. Posłuchajcie na koniec o 3 mołdawskich winach, które połknąłem przedzierając się przez mołdawskie legendy.
Pierwsze wino to Radicini Chardonnay 2015 – wino o cytrusowych aromatach z nutą selera naciowego. Na języku brzoskwiniowa soczystość miesza się z cytrynową kwasowością. Lekko kremowe i gładkie. Dobre na początek snucia baśni.
Druga butelka to Chateau Vartely – różowy kupaż Malbeca i Syrah. Wino łososiowej barwy i owocowych aromatów. Dominują w nim nuty lata: poziomki i maliny. Na podniebieniu wyczuwalna jest soczysta kwasowość z lekko podwędzoną końcówką. Porównałbym je do optymistycznej bajki z akcją gdzieś na wsi.
Na koniec kurowałem się czerwonym winem Black Doktor od producenta Bostavan. To wino głęboko-wiśniowej barwy, pachnie wiśnią i jeżynami. Usta początkowo uwodzone są porzeczkową słodyczą, by w końcówce zacisnąć gardziel czernią lukrecji – jak morał – gorzką ale prawdziwą.

Halo, a ty nie pomyliłeś przypadkiem bajek?..
[fb_button]

Dawno temu byłem w Mołdawii i ich wina bardzo mi smakowały. Niestety nie pamiętam już ich nazw, ale wdzięczy jestem za przypomnienie tych smaków osnutych ciekawa historią. Pozdrawiam.