sa/.dv eflvwerkfqp[r[qeodsfd;lvmsd;fv… Pierwsze zdanie tego tekstu napisał mój dwudziestomiesięczny syn. Ten tekst napiszemy razem. Dlatego tym razem nie będzie o winie.
Zdecydowaliśmy z Anią, moją żoną, że na jakiś czas uciekniemy z miasta na wieś. Miasto zimą śmierdzi. Tę decyzję podjęliśmy głównie w trosce o naszego syna, ale też i o własne zdrowie. Ratuj się kto może, no to ruszamy.
xd,mvnxfhsn saslkcna
Bagażnik zapakowany po brzegi, przez tylnią szybę nie widzę prawie nic. Adam pierwszą godzinę wesoło pomrukuje siedząc w swoim foteliku, brum-brum… potem zaczyna się nudzić, zaczyna marudzić. Przed nami jeszcze 7 godzin jazdy.
lxkn xcmx cj ns z
Na ostatniej prostej bierzemy autostopowiczkę. Starsza kobieta, potrzebowała podjechać kilka km do miasta. Nie mam pojęcia jakim cudem zmieściła się w naszym cygańskim furgonie. Opowiedziała nam krótką historię o tym, że autostopem jeździ już od kilku lat, bo autobus tu się nie zapuszcza, a musi co parę dni wpadać do miasta poopiekować się wnukiem. Mówi, że któregoś razu podrzucił ją wiekowy dziadek, który na końcu drogi domagał się zapłaty. Biedulka nic nie miała, dziad ją skrzyczał. Jeszcze w tym samym miesiącu jego imię przyozdobiło klepsydrę. Brrr.. czarownica myślę i od razu mówię, że żadnych pieniędzy nie chcę. Minęły dwa dni, wciąż żyję.
,jnkjbn,..,.m.,m.,m., ,,m
Dojechaliśmy szczęśliwie. Dom na skraju puszczy. Wokół cisza taka, że błędnik zaczyna płatać figle. No i te pachnące mrozem powietrze. Minus pięć za oknem, ostre polarne słońce rysuje błękitne cienie na ośnieżonych pagórkach.
Z ostatniej chwili!… sąsiad mi opowiada, że kilka dni temu, bernardyn piekarza zaniemógł. Nie mógł się wypróżnić. Wspomagany jakimiś ziołami w końcu wyrzucił z siebie 3 wiadra smrodu. Od tego czasu chodzi nienażarty, prawie odgryzł rękę elektrykowi, który przyjechał usuwać skutki śnieżycy. Rękę trzeba było zszywać. Uroki życia na wsi.
jnk.ljknjklnln .,/.., .nmmnnm
Dni tutaj są krótsze niż w mieście. Rano, Adam swoim zwyczajem wstaje w oknie i wypatruje brum-brumów, albo ija-ija (brum-brum na sygnale), ale tu tylko ewentualnie jakiś icha-icha na polu stoi nieruchomo. Mrok zapada już po piętnastej, po piętnastej otwieram pierwsze wino. Przywiozłem ze sobą karton butelek, mam w nim kilka niezłych pocisków. W kolejnych tekstach będę je detonował. Buum!
– Adaś chcesz coś jeszcze dodać na koniec? – brum-brrumm!
