Salt Bae – kojarzycie gościa? Jego prawdziwe imię to Nusret Gökçe, jest tureckim rzeźnikiem, właścicielem kilku stekhousów (m.in. w Istambule, Dubaju, Nowym Jorku). Znany jest z precyzyjnych cięć i charakterystycznego sposobu solenia mięsa.

 

Sławę przyniosły mu viralowe filmiki wrzucane do sieci, na których czule masuje mięso, poklepuje niemal erotycznie, wirtuozersko kroi na porcje, żeby w finale posolić je gestem torreadora. Kto nie widział, niech spojrzy:

   

 

Salt Bae oprószający solą mięso to właściwie już ikona. Jest królem memów, pół internetu go naśladuje. I nie ma się czemu dziwić. Gość intryguje. Z rzeźniczego fachu robi spektakl. Nadaje mu lekkości i finezji. W jego restauracjach jadają możni tego świata i gwiazdy. Ja jeszcze nie jadłem.

 

Przypomniałem sobie o Salt Bae przy okazji niedawnej degustacji dwóch organicznych win – mineralnej bieli z Austrii i mętnej czerwieni z Włoch. Pierwsza butelka ma na etykiecie krowę, a druga nóż…

 

 

Pierwsze wino to Meinklang Burgenlandweiß – austriacki kupaż Grüner Veltlinera (50%), Welschrieslinga (40%) i Muskata (10%). Sporo w nim aromatów kwiatowych, trawiastych, pojawia się brzoskwinia, trochę słodkiego agrestu. Chłodna kwasowość sprawia, że wino jest chrupkie i soczyste. Zagra zarówno z rybą, drobiem, ale i z sushi, czy omletem na śniadanie.

 

 

Drugie wino to Ottavio Rube Rosso – wino z piemonckiej spółdzielni Vallie Unite. Kupaż Dolcetto (80%) i Croatina (20%). Wino nieprzegadane i szczere, bez muskułów, ale o grubych kościach. W nosie pojawiają się wiejskie nuty sianka i kiszonki, a lekka, lotna kwasowość podbija aromaty soczystej wiśni. Do makaronu bolognese, albo pizzy z salami!

 

Obydwa wina są proste i naturalne jak ruch noża. Nie ma w nich teatralności gestów tureckiego rzeźnika, jest za to ta sama precyzja cięcia, zero ozdobników. Reasumując: na steka lecimy do Istambułu, Dubaju, albo Nowego Jorku, a po wino do Winelove w Poznaniu. Smacznego i na zdrowie!

 
Partnetem tekstu jest poznański sklep dla miłośników win organicznych – Winelove.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *