Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale cztery szpaki, stadko pękatych gili, kilkanaście bocianów, dzięcioł, i bąk zwyczajny to już pokaźna banda. Banda, której zima może się przestraszyć.

 

Wraz z przeprowadzką na wieś wyrobiłem sobie kilka nowych nawyków, m. in. wczesne wstawanie, jeszcze przed kurami. Kiedy schodzę z sypialni na piętrze na parter, słońce schowane jest jeszcze za krawędzią lasu. Zanim złote światło wleje mi się do chaty, mam już rozpalony kominek. Otwieram wtedy okno, żeby posłuchać co tam w trawie piszczy.

 
Dzień-bardzo-dobry!
 

Szpaki

W budkach lęgowych, które jesienią powiesiliśmy na przydomowej sośnie i brzozie zamieszkały dwie parki szpaków. Skoro świt, Sośniccy i Brzozowscy spacerują po świecącej tafli podwórka w poszukiwaniu strawy. Słońce oświetlając je z ostrego kąta rzuca na wypłowiałą trawę nienaturalnie długie cienie. Teatr cieni.

 

Gile

Na jarzębinie obok, siedzi kilka gili z charakterystycznie czerwonymi brzuszkami. Zlatując pojedynczo z gałęzi na trawę wyglądają jak spadające jabłka. Czasami jabłuszko siada na moim parapecie zdziwione, że nie może się przebić przez przeźroczystą płaszczyznę okna. Zeszłego lata, jeden kamikadze próbował sforsować szybę dziobem w locie. Znalazłem ogryzek na ziemi.

 

Bociany

Niedawno nad wsią przeleciał klucz bocianów. Nie dało się tego przeoczyć, na chwilę przykryły słońce jak eskadra bombowców. Sąsiad kawaler próbuje zaklinać rzeczywistość mówiąc, że będą z tego dzieci.

 

Dzięcioł

Kolejnym z nowych rytuałów, jest codzienny spacer po lesie. Rytm marszu wybija dzięcioł. Wali krótkimi, precyzyjnymi seriami. Puk puk puk puk puk! Echo dłuta niesie się daleko w bór. Do domu zawracam, jak przestaję go słyszeć.

 
Państwo Brzozowscy wracają po spacerze do domu.
 

Mój ulubieniec…

Wieczorem, na pobliskim bagienku odzywa się mój ulubieniec – bąk zwyczajny – ptak niepozorny i piękny. Bąk jest wielkości dorodnej kury, ma długa szyję (którą w przedziwny sposób potrafi chować), zakończoną małą główką z ostrym dziobem wielkości finki harcerskiej. Nienaturalnie duże „łapy” (jak się nazywają stopy ptaka?), uzbrojone w pokaźne pazury nadają mu wyglądu zwierzęcia prehistorycznego.

 

Jednak najbardziej zaskakujące w tej ptaszynie jest barwa głosu. Ten niespecjalnie duży okaz wydobywa z siebie wibrujące basy brzmiące jak… dmuchanie w pustą butelkę. Taką wielkości magnum. Małe ciałko rezonuje jak porządna beczka. Im więcej wypije, im bardziej pusta jest jego butelka tym atrakcyjniejszy wydaje się samiec samiczkom (zdarza to się także u ludzi).

 

Wtóruję czasem bąkowi grając na opróżnianej wieczorem flaszce, ale w odpowiedzi nikt jeszcze nie przyleciał. Cisza tuli mnie do poduszki. A rano znów otwieram okno i wpuszczam trele do domu.

 

Dmuchanie w butelkę zaczyna się koło 1:28

Przy okazji tekstu ornitologicznego, chciałbym Wam życzyć Kurczaczki na te święta chwili zachwytu nad budzącą się po zimowym śnie naturą, jak najmniej win trącącym jajkiem i abyście z pustej butelki potrafili zrobić użytek nie mniejszy, niż bąk zwyczajny.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *