Halo, halo. Nadajemy z Nowej Zelandii, czy mnie słychać? Dzisiejszą lampkę wina wypiję w towarzystwie kolegi po fachu Jakuba Jurkiewicza – polskiego blogera winiarskiego, który kilka lat temu przeprowadził się na antypody.
Jakub, pierwsze pytanie nie może być inne: czerwone, czy białe*?
TAK!
*czerwoneczybiałe.pl to winiarski blog Jakuba. Sam Kuba unika jednoznacznej odpowiedzi na pytanie postawione w nazwie bloga, gromko przytakując obydwu kolorom.
Jak wygląda świat (wina) po zdaniu egzaminu WSET Diploma? Czy wiedza, którą pochłonąłeś podczas przygotowań do sprawdzianu zmieniła coś w Twoich winnych preferencjach?
W preferencjach nic się nie zmieniło. Zmieniło się natomiast w zrozumieniu tego co się dzieje w winnicy, co się dzieje podczas produkcji i ostatecznie tego co trafia do naszych kieliszków. Teraz gdy próbuję wino, mój umysł od razu próbuje je przeanalizować – ciepły, czy zimny klimat? Jaka gleba? Jaki szczep? Winnica na poziomie morza, czy gdzieś na wysokości? Trzymane w beczkach, czy nie? Wszystkie te pytania powodują, że z wina czerpię teraz jeszcze więcej radości.

Oprócz wina, praktykujesz również sport. Swego czasu kojarzę, że startowałeś w zawodach triatlonowych Ironman. Z perspektywy czasu, które przygotowania oceniasz jako trudniejsze: do WSET Diploma czy do Ironmana? Oczywiście mówimy o dwóch różnych materiach, ale gdybyś miał teraz powtórzyć któreś z dokonań, na które z tych wyzwań zdecydowałbyś się teraz chętniej?
W pełnych zawodach Ironman jeszcze nie startowałem, jedynie w Ironman 70.3, czyli w tzw. „połówce”. Faktycznie trudno jest porównać triatriathlon z WSET Diploma, jest jednak między nimi jedna różnica, która powoduje, że Diploma była trudniejsza. To zawodów triathlonowych możesz przygotować się samemu i wynik podczas startu zależy w zasadzie od Twojego przygotowania. Wynik egzaminów WSET Diploma zależy w do pewnego stopnia od tego jak egzaminator oceni Twój esej, czyli jesteś zależny od innej osoby. I dla mnie to był spory problem, szczególnie, że egzaminy wymagały angielskiego stylu pisania esejów, coś czego ja nigdy wcześniej się nie uczyłem. Na co bym się zdecydował jeszcze raz? Do Ironmana sie powoli przygotowuję. A może i kiedyś na studia w programie Master of Wine się zdecyduję? Chyba coś z masochisty musi we mnie siedzieć 😉
W ostatnim tekście na blogu wspomniałeś o tajemniczym pomyśle związanym z własnym winem – powiesz więcej na ten temat?
Okazało się, że jest możliwość zakupu gron. I mam dwójkę znajomych, którzy mogliby mi pomóc w produkcji wina. Czy nie byłoby to czadowe? Wszystko na razie jest w fazie wczesnych rozmów i planów, więc nie wiadomo, czy w roku 2020 uda się to zrealizować. Ale marzenia trzeba mieć, prawda?

Czy po tych kilku latach spędzonych w Nowej Zelandii możesz wciąż patrzeć na sauvignon blanc? Albo inaczej: czy nowozelandzkie sauvignon blanc może się znudzić, czy raczej jest to szczep, który potrafi zaskoczyć?
Co tu dużo mówić…Sauvignon Blanc znudził nam się po pierwszym miesiącu mieszkania w Nowej Zelandii. Szczególnie, że na miejscu jest dostęp do różnorodności szczepów i terroir, które rzadko są dostępne w Polsce. I zdecydowanie ciekawsze było szukanie lokalnych ciekawostek niż ciągłe picie Sauvignon Blanc. Na szczęście Sav potrafi też zaskoczyć, np. taki macerowany na skórkach z Supernatural Wine. Fajnie jest też odkrywać różnice między podregionami Marlborough – Wairau Valley z wyraźnymi owocami tropikalnymi, Southern Valleys – to trochę cięższe i bardziej skoncentrowane Sauvignon oraz Awatere Valley, najchłodniejsza część z winami o bardziej „zielonych” aromatach i z mineralnością, często porównywane do Sancerre.
