Dzieląc tekst o winach z Winnicy Silesian na dwie części wymarzyłem sobie, że w pierwszej będę wyczekiwał deszczu, a w drugiej opiszę zielony krajobraz po ulewie. A tu klops, dalej sucho. Trzeba podlać. Otwieram więc kolejne dwie butelki, zobaczymy co na nich wyrośnie.
Obiecałem w pierwszej części tekstu o winach z Winnicy Silesian, że poza degustowaniem wina pochylę się również projektem etykiet – co czynię z niemałą przyjemnością, bo butelki wyglądają równie dobrze jak smakują. Ale najpierw anegdota…
Kiedyś, bodajże w Gliwicach widziałem takie hasło na ścianie: NIE DOSTANIESZ ANI KROPELKI – podpisana: Ania Kropelka. W tym jednym zdaniu opisana jest jakaś dramatyczna historia, historia zawodu miłosnego, niespełnionych pragnień… To duża sztuka tak prostym zabiegiem opowiedzieć tak wiele.
Identyfikacja Winnicy Silesian – od logotypu, po projekt linii etykiet – widać, że jest przemyślanym konceptem. Udało się tu coś, co nie jest takie oczywiste – udało się połączyć tradycję z nowoczesnością. Cel ten osiągnięto zabiegiem bezpośredniej konfrontacji starych, rodzinnych fotografii z czytelną typografią o wyraźnej kolorystyce.
W samym logotypie Winnicy znajdziemy podobny efekt zderzenia pozornie niepasujących do siebie elementów – konia i butelki wina. Jeździec galopujący na butelce zdaje się ujarzmiać wino, stapia się z nim w galopie. Podobnie jak u Ani Kropelki, mamy tu historię opowiedzianą w jednym obrazku (rodzina Mazurków – właściciele winnicy – od wielu pokoleń hodują konie).
Wracając do etykiet – owijają one obwód butelki prawie całkowicie. Na rewersie, znajdziemy charakterystyczna dla kontretykiety informacje techniczne dotyczące wina i producenta. Widnieje tu także słowo od twórców: zaproszenie do degustowania ich win, oraz opowieść o zdjęciu zdobiącym front etykiety (zdjęcia wyglądają, jakby zostały pocięte nożyczkami i na powrót zostały złożone z lekkimi przesunięciami – jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, wydaje mi się, że zdjęcia obroniłyby się i bez tego efektu). W tle tych informacji leży jedna, bądź dwie duże litery – początkowe litery nazw wina – dzięki temu zabiegowi butelki stojące na półce wyglądają równie dobrze z każdej strony.
Zanim naleję wino do kieliszka, warto zwrócić jeszcze uwagę na dbałość o detale. Logotyp i rocznik na froncie etykiet pociągnięty jest złotą farbą, co dodaje klasy butelkom. Natomiast w przypadku Roter Riesling – wina w przeźroczystej butelce, wina o miedzianej barwie – zastosowano złoto o nieco cieplejszej temperaturze, złoto pomarańczowe – pasujące do tonu wina. I znów – prosty zabieg, a wielopoziomowy efekt.
OK, nagadałem się, czas zwilżyć gardło. Dziś spróbujemy dwa ostatnie wina z oferty Winnicy Silesian.



Riesling 2018
Wino pachnie jabłkiem, mirabelką i kwiatem lipy. Pojawiają się też mineralne akcepty, które opisałbym jako apteczne (z dzieciństwa pamiętam apteko-zielarnię, w której tak właśnie pachniało – trochę suszonymi kwiatami i ziołami, trochę wapnem i pokruszoną witaminą C). Gładka, nieszarpiąca kwasowość sprawia, że wino jest ultra pijalne.



Roter Riesling 2018
Wino o herbacianej barwie z miedzianymi refleksami. W nosie pojawiają się czerwone cytrusy, jabłko, suszona morela. Na podniebieniu niewymagające, lekkie, o przyjemnie ściągającej kwasowości hibiskusa. Może ciut brakuje mu charakteru, ale to pewnie kwestia młodego wieku wina.
…
Debiutując jesienią 2019 Winnica Silesian wystawiła piękne rumaki – wina dobrze skrojone i czyste. Wina zachwalają najbardziej wymagające podniebienia w kraju. Pisał o nich m.in. Robert Mazurek (zbieżność nazwisk z właścicielami winnicy przypadkowa), czy Maciej Nowicki. Podsumowując, powiem to, o czym mówiłem na początku pierwszej części tekstu z cyklu #winowkoronie: jeżeli chcecie w przyszłości cieszyć się polskimi winami, pijcie je TERAZ! W przeciwnym razie możecie stać się adresatem graffiti od Ani Kropelki.
